Nie wiem, co przeraża
mnie bardziej. To, że Michał poznał moją siostrę, czy to, że ona się
dowiedziała, że w moim życiu jest jakiś mężczyzna. Ada to diabeł wcielony i
jeśli tylko znajdzie na mnie haka, umiejętnie go wykorzysta. Oczywiście ja jej
się odpłacam tak samo, ale jak to czasem zabawnie w życiu bywa, nie udaje mi
się to zbyt często. Zagroziłam jej, że jeśli piśnie komuś choć słówko, to ją
znajdę i będę wkurwiać samą moją obecnością. Stwierdziła, że jestem milutka, po
czym Iga ją wezwała do siebie. Resztę rozmowy zachowywałyśmy się jak przykładne
siostry, bo nie potrzeba nam kolejnej pyskatej w rodzinie.
Teraz śmieję się z naszej
głupoty. Właściwie to nie mam nic innego do roboty. Bo co można robić, czekając
godzinami na wizytę u lekarza? Tylko rozpamiętywać i wspominać. Już wiem,
dlaczego ludzie tak bardzo nie lubią chodzić do lekarza. Rozumiem ich ból. Na
mojej czarnej liście znajduje się już połowa personelu tej głupiej przychodni i
jak dobrze pójdzie, to za chwilę dołączą kolejne osoby.
- Pani Ania? – pyta mnie jakiś
łysy gościu w zbyt luźnym kitlu.
- Tak – odpowiadam siląc się na
uprzejmość.
Tego gościa na liście nie mam.
Jeszcze.
- W takim razie zapraszam do
gabinetu.
Wprowadził mnie do niezbyt dużego
i, jak na mój gust, zdecydowanie nieprzytulnego gabinetu. To miejsce bardziej
kojarzy się z jakąś sceną z horroru, a nie ze spokojem i optymistyczną wizją
świata. Siadam na krześle naprzeciw doktorka i unoszę prawą brew, co wyraźnie
zbija go z tropu. Potem zaczyna bełkotać coś tym swoim lekarskim żargonem, z
którego oczywiście nic nie rozumiem.
- Może pan mi to przetłumaczyć na
polski? – pytam dość niemiło, ale czego innego się po mnie spodziewaliście?
- Jest pani chora – mówi grobowym
głosem.
- Domyśliłam się. Wie pan,
krwotoki z nosa i częste utraty przytomności nie biorą się znikąd. A jakby
dodać do tego jeszcze ciągłe zmęczenie, spadek wagi, parszywy nastrój, a nie to
ostatnie odpada. Cecha wrodzona – ironizuję.
- Poważnie chora. To nie jakaś
grypa, czy zwykłe przeziębienie.
- A więc co mi dolega? – pytam
bez cienia ciekawości w głosie.
Jak za chwile mi ten doktorek
strzeli jakimś Parkinsonem, czy innym udupstwem, to przysięgam, że wyleje na
niego tą ciecz, którą tutaj nazywają kawą.
- Ma pani raka płuc. – No to
dowalił.
Naprawdę spodziewałam się czegoś
więcej. Czy ja jestem z zawodu lekarzem? Nic mi to nie mówi. Rak – okej, to
wiadomo, że pewnie chemia i te sprawy, ale jakie objawy ma ta cholerna odmiana
tego cholernego cholerstwa!
- Komórki rakowe zaczną atakować
strukturę pani płuc, w skutek czego nie będzie mogła pani samodzielnie
oddychać. Na razie nie ma żadnych przerzutów. Tym lepiej dla nas. Są większe
szanse na całkowite wyleczenie.
- Niech mi pan nic nie mówi o
całkowitym wyleczeniu! Jak wiele razy powtarzał to pan osobom, które już
wąchają żonkile od spodu? – daję upust swoim emocjom.
Facet stara się mnie uspokoić,
ale nie odnosi skutku. Spuszcza więc głowę i informuje mnie, co przyniesie
choroba i jak można ją leczyć. Po kilkudziesięciu minutach wychodzę z gabinetu
i z całego budynku. Wychodzę na zewnątrz, gdzie łapię duży haust powietrza,
jakby to miało w czymkolwiek pomóc. Chwilę później odrobinę spokojniejsza
kieruję się do mieszkania. Ale boję się. Po raz pierwszy od dłuższego czasu
boję się, co będzie, kiedy już zamknę się w swoim azylu. Wcześniej nie miałam
tego problemu, byłam sama.
A teraz jest Michał.
I nie może się o niczym
dowiedzieć.
><><><><><><><><><><
Za błędy przepraszam, jeśli takowe się pojawią. Niby sprawdzałam, ale jakoś nie mam do tego siły. Bo tak szczerze, to ten blog ma już półtora roku. I moje podekscytowanie nim zniknęło (głownie wtedy, gdy zrobiłam sobie ośmiomiesięczną przerwę). Kończę go, bo nie lubię zostawiać niezamkniętych spraw, ale szczerze mówiąc, mam teraz w głowie coś innego. I to na tym się skupiam (choć obecnie znowu mam zastój. KILL ME, PLEASE.).
Smęcę strasznie, wybaczcie. Ale taki mamy klimat.
Tak właściwie, to to, że Anka miała/ma problemy ze znalezieniem nowej pracy może zależeć tylko od niej, wiecie? Bo może ona sama, podświadomie, nie chce się w nic angażować? Nie teraz, kiedy jej własne życie bardziej przypomina spektakl niż normalność.
Dziękuję za komentarze i proszę o więcej, bo jestem nienasyconym potworem. ;)
Zaczynam coraz mniej Cię lubić...Jak mogłaś wpakować Ankę w raka płuc, co?! I tak ma dziewczyna ostatnio pod górkę, po jej życie trochę się skomplikowało (mam na myśli Michała i pracę) a tu jeszcze coś takiego?! Już mniej bym się zdziwiła, gdyby się okazało, ze jest w ciąży (z Michałem na przykład) niż że ma chorobę, na którą nawet może umrzeć! I jak to: Michał nie może o tym wiedzieć? Jeśli choć trochę jej na nim zależy (a powinno, skoro chłopak ma już nawet klucze do jej mieszkania) to jak najbardziej powinna mu powiedzieć! Tym bardziej, że w jej stanie przyda się ktoś bliski, kto by przy niej był, a Ada ma przecież dziecko, którym teraz musi się opiekować. A jeśli Anka boi się odrzucenia ze strony Michała ( w co wątpię, ale jednak...) to moim zdaniem się myli, bo on na pewno przy niej będzie, a jeśli by ją zostawił, to okazałby się zwykłym dupkiem. I tyle w temacie.
OdpowiedzUsuńNo i zaczynam powoli dostrzegać nieco inny sens opowiadania, bo do tej pory myślałam, że będzie to czysty romans, jednak Ty lubisz zaskakiwać. Poprzednio nad mańką i jej psychiką też trzeba było pogłówkować, żeby zrozumieć dziewczynę i fajnie, że tworzysz skomplikowane postaci, bo świetnie Ci to wychodzi :D
Pozdrawiam :*
O kurde... rak płuc. Jest to straszna diagnoza nie tylko ze względu na taka chorobę, ale tez na to, ze to mloda dziewczyna i nir ma nawet z kim porozmawiać o tym.
OdpowiedzUsuńbuziaki śle i czekam na następny rozdzial.
P.S kiedy minelo to poltora roku?
Sekretna ostatnio wszystkich 'znielubia ':D Najpierw mnie, teraz Ciebie! ;D Ciekawe kto będzie następny;D
OdpowiedzUsuńA ja nie mogę powiedzieć, że Cię znielubiłam. Wręcz przeciwnie ta choroba chyba daje temu opowiadaniu takiego smaczku. Nie spodziewałam się, że masz zamiar wplątać tutaj takie okropne choróbsko, ale to bardzo ciekawy zabieg. Przede wszystkim dlatego, że Twoja bohaterka zawsze wydawała się być kompletnie oderwana od rzeczywistości. Jakby wszystkie ludzkie problemy ją nie interesowały i omijały. Podchodziła do życia z rezerwą, śmiechem i wieczną ironią. Miałam wrażenie, że ona po prostu nie umie zachowywać się jak zwykły człowiek, który wstaje rano do pracy, ucharuje się, wróci do domu i zajmuje domowymi obowiązkami. Zachowywała się jak jakiś oryginał, który całe życie tylko gra. A wraz z pojawieniem się Michała ona troszkę znormalniała. Przynajmniej w moim odczuciu. Stanęła na ziemi, straciła pracę, zaczęła poznawać takie uczucia jak zmartwienie, miłość, przywiązanie... No i dopadła ją choroba. Ciekawa jestem jak to na nią wpłynie, bo taka wiadomość chyba bez względu na charakter Anki zmieni całkowicie jej życie. Jestem tylko ciekawa czy przez to ta kobieta jakoś się zmieni czy do samego końca będzie tą ironiczną, wyszczekaną aktoreczką, która zawsze stawia siebie na piedestale... Zakręciłaś mną nieźle teraz, ale cieszę się, bo mam wrażenie, że akcja opowiadania cały czas obraca się i zmienia swoje tory;D
Ale z drugiej strony jest mi też trochę przykro.... Bo patrząc na to z innej perspektywy sytuacja jest straszna. Całe życie była sama, niekochana, odsuwała ludzi i nie chciała się wiązać. A gdy zaczęła być szczęśliwa to nagle dowiaduje się, że ma raka. To jeszcze nie koniec opowiadania, ale ja już mam swój morał : nie marnuj życia, bo nigdy nie wiadomo jak szybko się skończy. Oby to Anki jeszcze trochę potrwało!
Pozdrawiam! ;***
Hey, ładnie się witam i od razu przechodzę do rzeczy. Udało mi się przeczytać wszystkie sceny, ponieważ są na tyle krótkie, że nie męczą moich biednych oczu, które wymagają wizyty u okulisty. W każdym razie podoba mi się sposób prowadzenia tego bloga, tylko to wszystko tak strasznie szybko leci! Najpierw fajnie, scena za sceną, ale już przy tym Michale to trochę wybiegłaś w przyszłość i się zgubiłam, a nie lubię się gubić. No i teraz jeszcze ten rak, a myślałam, że tylko ona jest tutaj złośliwa. A jednak złośliwa osóbka ma złośliwą chorobę, strasznie ciężka sprawa, bo to jednak coś, czego nie życzy się nikomu.
OdpowiedzUsuńCo do samej bohaterki - podobał mi się jej dialog z tym aktorem na samym początku. Tylko strasznie krótki, a szkoda, bo dużo można było tam upchnąć. No ale nie można mieć wszystkiego. Szkoda również, że tak mało tutaj informacji o innych bohaterach, chętnie poznałabym ich bliżej.
Co do Twojego stylu to nadal się przyzwyczajam, ale cięte riposty naprawdę miejscami tną jak brzytwa!
Pozdrawiam i zapraszzam do siebie
somethingdiffernet-imagine.blogspot.com
Informuj jak będziesz miała coś nowego :)