Kasy
były oblegane przez ludzi, choć do premiery pozostało kilkanaście godzin. Nie
spodziewałam się takiego zainteresowanie, ale cieszy mnie to. Im więcej ludzi,
tym bardziej się staram, a skoro i tak moja gra aktorska jest zajebista, to
przy wielkiej publiczności gram po prostu zjawiskowo. Wszystko jest płynne i
dopracowane. Nie ma żadnego błędu, żadnego niedopracowanego ruchu. Wszystko
piękne i idealne. Aż chciałoby się rzygać z tej cudowności, ale to popsułoby
całe misternie przygotowane przedstawienie. I szefunia trafiłby szlak. I znów
przyszedłby z tym do mnie. I możliwe, że znów otworzyłabym mu w samym
szlafroku. Ale przysięgam, że jeśli jego wzrok ześlizgnąłby się choć na chwilkę
z mojej twarzy, to w następnej sekundzie oglądałby projekcję kolorowych
kwiatuszków w swojej główce.
Wyobrażenie Adama z mało inteligentnym wyrazem
twarzy mnie rozbawia na tyle, że zaczynam się śmiać w głos, zwracając tym uwagę
„przyjaciół” „aktorów”. Patrzą na mnie jak na kosmitkę, bo się nie denerwuję,
czego o nich nie można powiedzieć. Ale im się nie dziwię. Przecież gdybym ja
grała tak fatalnie, też bym się denerwowała. Na szczęście moje, a ich nieszczęście, ja nie znam pojęcia trema, co wyrażam promiennym uśmiechem, którym obdarzam
wszystkich w koło obecnych. Niech sobie nie myślą, że ich zdanie mnie choć
trochę obchodzi. Tak jestem wredna i dobrze mi z tym.
Wszyscy zaczynają się denerwować
jeszcze bardziej, kiedy okazuje się, że Zmey nie dotarł na czas. Mija dziesięć
minut od wyznaczonej godziny zbiórki, a jego nie ma. Wszyscy aktorzy chodzą w
kółko i już ustalają co zrobią, jeśli chłopak się nie pojawi. Adam lata po
całym teatrze, jakby miał co najmniej nasrane w gaciach i każdemu mówi co, jak
i kiedy ma zrobić. Uwierzcie, że w tym momencie każdy pracownik teatru patrzy
na niego z chęcią mordu w oczach. Nie dziwię im się. Tylko raz reżyser pokazuje
się w naszej charakteryzatorni, obwieszczając nam, że jeśli jego główny bohater
męski się nie zjawi, to całe przedsięwzięcie szlag trafi, czym jeszcze bardziej
stresuje resztę aktorów. A co ja na to? Ja sobie siedzę na swoim miejscu z nogą
założoną na nogę i kiwam się do taktu nuconej przez siebie muzyki. Patrzę na
ten cały bałagan, który mam miejsce przed moimi oczami i nie mogę uwierzyć, że
mam grać z tymi cymbałami w jednej sztuce. Dobrze, że większość scen dzielę ze
Zmey’ em, bo inaczej byłoby kiepsko.
Kolejne pięć minut później
pojawia się główny męski bohater Adama z wielkim uśmiechem na twarzy, który
zdaje się mówić: Ha! I co, nie spodziewaliście się mnie tak wcześnie! Śmieję
się w głos, widząc zdezorientowane miny aktorów. Spodziewali się czegoś w stylu:
Przepraszam! Zaspałem! To się więcej nie powtórzy!, a tymczasem się
przeliczyli. Igor nie ma w zwyczaju przepraszać. Powinni to już wiedzieć. Tak
samo, jak powinni zauważyć, że spóźnia się na każdą premierę. Dlaczego? Kiedyś
powiedział mi, że to jego stały rytuał, bo widok wkurwionych min reszty
zespołu, działa na niego jak wielka publiczność na mnie. Czasem mam wrażenie, że
oboje urwaliśmy się z kosmosu. Ale to tylko czasami.
- Ktoś się za mną stęsknił? –
rzuca wesołym tonem Igor.
- Oni raczej nie. – Wskazuję
gestem na zestresowanych aktorów. – Już planowali, kto zagra twoją rolę. Radzę
ci uważać – mówię z uśmiechem.
- Czuję się dotknięty – pociąga
nosem, a uśmiech znika mu z twarzy. – A nie. To tylko katar.
Śmieję się z min „kolegów z
pracy”. Nie mam żadnych wątpliwości, że w tym momencie mają ochotę wrzucić mnie
i Zmey’ a do jakiegoś głębokiego jeziora, uprzednio przywiązując nam do stóp
stukilowe ciężarki. Ale my się nie damy! Co to, to nie! Nie dostaniecie mojej
roli, wredne hieny!
><><><><><><
Dobra wiadomość jest taka, że następny będzie odrobinę dłuższy. Zła jest taka, że ta odrobina, to naprawdę odrobina. ;D
Macie różne opinie na temat Anki i bardzo mi się to podoba! Lubię wzbudzać chaos. Dobrze, że dostrzegacie tę 'rodzinną stronę' bohaterki. Każdy człowiek ma swoje demony, z którymi musi sobie w taki czy inny sposób poradzić. Czy to grzech, że Anka radzi sobie akurat w taki?
Zostawiam was z tym pytaniem. Do następnego! ;*
Anka jest strasznie pewna siebie, w sumie to dobrze, bo przynajmniej nie da sobie "w kaszę dmuchać" jak to mówią :) Cieszę się, że następny będzie dłuższy, nawet jeśli będzie to odrobina :)
OdpowiedzUsuńAww.... <3 Anki styl bycia jest nie do podrobienia i nie do odegrania. Jest kunsztem samym w sobie, chodzącą wredotą i zawadiaką. Ale lubię jej barwną postać. Dodaje smaczku całemu rozdziałowi.
OdpowiedzUsuńSuper, że następny dłuższy, bo ten nie wystarczył mi na prądy na kolano i resztę maratonu siedziałam znudzona jak mops.
Przesyłam buziaki. Twoja Łasica
Ja myślałam, że coś się stało, że może go napadli, ktoś go potrącił na przejściu dla pieszych, kot mu zdechł, czy coś...już chciałam krzyczeć, bo naprawdę polubiłam Zmey'a a tu on się pojawia... Tak z dupy. No i reakcja Anki na to całe zamieszanie i jego nagły powrót, oczywiście bezcenna :D Nie ogarniam, ale to chyba i dobrze :P No i zbliża się wielka premiera... Ciekawa jestem, czy wszystko pójdzie tak, jak powinno. Byłaby wielka szkoda, gdyby naszej Ance podwinęła się noga. I z jednej strony jej tego oczywiście nie życzę, ale z drugiej jestem ciekawa, jakby zareagowała :P No i...czy tylko mi podoba się Igor? Jakoś tak sama nie wiem, ale chyba w realu mogłabym go polubić :P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i przy okazji informuję o nowości u mnie :*
"nie spodziewaliście się mnie tak wcześnie!. "- bez kropki po !, a myśl mogłabyś wziąć kursywą
OdpowiedzUsuń"bo widok wkurwionych min reszty zespołu, dział na niego"- działa
I jeszcze tu jest niepoprawnie:
"- Oni raczej nie – wskazuję gestem na zestresowanych aktorów. – Już planowali, kto zagra twoją rolę. Radzę ci uważać. – mówię z uśmiechem."
Poprawnie wygląda tak:
"- Oni raczej nie. – Wskazuję gestem na zestresowanych aktorów. – Już planowali, kto zagra twoją rolę. Radzę ci uważać – mówię z uśmiechem."
A teraz przejdźmy do przyjemniejszej części;) Kochana, czytając ten rozdział doszłam do wniosku, że Ty się chyba świetnie bawisz pisząc to opowiadanie;) Główna bohaterka jest bardzo charakterystyczną postacią, a jej teksty wprawiają człowieka w dobry humor;D Nie dość, że przedstawiasz jej myśli w bardzo lekki, zabawny sposób, to cała postać jest bardzo... prześmiewcza;D Nie mogę się powstrzymać od uśmiechu czytając te wszystkie przechwałki, komplementy, którymi bez przerwy sypie w swoim własnym kierunku. Uwielbia działać ludziom na nerwy! Jeszcze nie spotkałam się z taką postacią, na blogspotowych opowiadaniach, która nic nie robi sobie z otaczającego ją świata. mam wrażenie, że mogłoby się walić i palić, a ona i tak zachowywałaby ten sam cyniczny uśmieszek i mówiła "i tak mnie to nie rusza". Jest ogromnie wyrazista! I podziwiam Cię, bo tekstu jest niewiele, rozdziałów mało (i są przerażająco krótkie! :D:D), a Ty mimo to zdołałaś tak świetnie przekazać mentalność głównej bohaterki. Mam świadomość, że to jeszcze nie wszystko, co w niej siedzi, ale na pewno wiele.
Co do tego rozdziału, dochodzę do wniosku, że Zmey jest prawie identyczny jak Anka;D Oni się dobrali doskonale;D A wejście Igora zbiło mnie z nóg! Już widziałam minę wściekłego reżysera, zdenerwowanych aktorów, a w środku tego wszystkiego rozbawiona Anka, której takie przedstawienie niezmiernie się podoba. A mnie jeszcze bardziej! ;*
Ściskam! ;*
I licze w duchu, że ta 'odrobina' się trochę wydłuży:D Bo czytanie Twoich rozdziałów to czysta przyjemność;)
świetny:)
OdpowiedzUsuń