17 maja 2015

scena dwunasta.

Ostatnie uwagi Adama, skierowane w moją stronę, wchodzą mi do głowy jednym uchem, a wylatują drugim. Nie żebym go miała kompletnie gdzieś, ale ja doskonale wiem, co mam robić. I nikt nie musi mi dawać żadnych wskazówek. Umiem doskonale się wczuć w postać bohaterki, którą odgrywam. Wiem jak zaprezentować jej uczucia i to jest najważniejsze.

- Adam , uspokój się, dobrze? – mówię, kładąc mu dłonie na ramionach. – Dałeś z siebie wszystko. Jesteśmy przygotowani. Nie musisz się denerwować – ciągnę, delikatnie rozmasowując mu spięte mięśnie.

- O proszę! Już sobie znalazłaś następnego? -  pyta moja zazdrosna koleżanka. – Nie minęło nawet dziesięć minut! Szybka jesteś.

- Twój jad wypala mi dziurę w sercu. Jak możesz być taka okrutna? A tak poza tym, to ja mam przynajmniej w czym wybierać – uśmiecham się do niej uroczo i ustawiam się na swoim miejscu na scenie.

Słyszę głośne brawa, którymi obdarowany został prezenter zapowiadający nasze wyjście. Gość niesamowicie przynudzał, więc nie dziwię się, że dostał taki aplauz. Sama się do niego przyłączam. Na sali zapada ciemność, co dla nas, aktorów, jest sygnałem do wyzbycia się wszelkich myśli i skupienia się na graniu. W następnym momencie kurtyna mknie w górę, a my zaczynamy show.

Szczęście, gniew, wściekłość, smutek, groza, tajemniczość, uległość, strach, przerażenie, ból, przejęcie, rozpacz, żal, rozżalenie, złość, zaniepokojenie, niepewność, pragnienie, odraza, nienawiść, miłość, zazdrość, wrogość..

Wszystkie te emocje później schodzę ze sceny. Siadam na podłodze i opieram głowę o ścianę. Po każdym spektaklu nadchodzi moment zachwiania. Wtedy nie jestem pewna, czy skończyła się już moja rola i jestem sobą, czy może nadal gram. Chwila oddechu i wciśnięcie wielkiego, czerwonego guzika RESET w mojej głowie zazwyczaj pomaga. Tak też się dzieje tym razem. Po chwili ‘odnajduję siebie w sobie’ i wracam do pozostałych aktorów, którzy już przyjmują gratulację. Jeszcze przez moment za kurtyną rozbrzmiewają brawa, a potem nastaje szmer, który tworzą ludzie rozchodzący się każdy w inną stronę. Przyjmuję gratulację od Adama, a potem również i od Igora. Również mu gratuluję.

W końcu uroczysta atmosfera opada i mam ochotę już tylko i wyłącznie wrócić do domu. Kieruję się w stronę mojej garderoby, kiedy dochodzi mnie wołanie Adama.

- Anna! Zaczekaj!

Zawsze zwraca się do mnie pełnym imieniem, co niezmiernie mnie irytuje.

- Tak? – pytam przesłodzonym głosikiem, jednak moje płonące z irytacji oczy są dowodem na to, jak bardzo zła jestem.

- Mówiłem ci o tym, że ta premiera jest wyjątkowa i że pojawią się ważne szychy?

- Coś mi świta.

- Sponsorzy…

- Nie będę miła. I nawet nie próbuj mnie do tego przekonywać – patrzę na niego gniewnie, a on z rezygnacją kiwa głową.

Chwilę później stoję przed samym Wielkim Trenerem Jastrzębskiej Drużyny Piłki Siatkowej, a tak dokładniej to przed Lorenzo Bernardim. I jak na taką gwiazdę światowego formatu, to czuję się zaskakująco zwyczajnie. Może to przez tego drugiego, co stoi obok niego? Nie znam go, ale sądząc po wzroście i wielkości ręki, która tak nawiasem mówiąc jest jak trzy moje, to zdecydowanie jest siatkarzem. Czy ja się mam czuć jakoś wyjątkowo, czy coś? Bo jak na razie to nie działa i jestem coraz bardziej zirytowana.

Adam zaczyna nawijać po włosku do Bernardiego, a ja stoję jak słup soli i patrzę na wyjątkowo ciekawy kawałek ściany za głowami siatkarzy. Rozumiem po włosku. Wbrew pozorom nie ograniczam się tylko do jednego języka. Ale nie mam ochoty wdawać się w żadne konwersację. Może dzięki temu będę mogła szybciej iść do domu? Zaczynam słuchać dopiero w momencie, gdy trener zaczyna pytać o moją osobę. Udając całkowitą obojętność, śmieję się w duchu z Adama, który nie o końca wie, co ma mu o mnie powiedzieć. Zaczyna się plątać, ale w końcu opowiada mu o moim niebywałym talencie do aktorstwa, parszywym charakterze i niewyparzonym języku. W tym momencie na twarzy drugiego siatkarza pojawia się ironiczny uśmieszek, ale tym się nie przejmuje. Dopiero gdy Adam mówi, że kazał mi się nie odzywać właśnie z tego powodu, krew się we mnie burzy. Próbuję zasztyletować reżysera wzrokiem, ale ten celowo omija mnie wzrokiem.

- No kto by się tego spodziewał po takiej malutkiej aktoreczce – kpi towarzysz Lorenzo.

Spojrzałam na niego oceniającym wzrokiem. Kiedy tylko to zauważył, przeciągnął się tak, by naprężyć mięśnie. Klasyczne zagranie, ale nie dzisiaj, kotku.

- Ani krzty taktu, no ale kto by się tego spodziewał po takim przerośniętym siatkarzyku.

Chyba moje słowa go dotknęły, bo spojrzał na mnie gniewnie i się zamknął, a ja się cieszę ze zwycięstwa, dopóki nie napotykam karcącego wzroku Adama. Unoszę lewą brew do góry. Naprawdę myśli, że go posłucham?


- Wybaczą państwo, ale nie mam czasu na pogaduchy. Mój wewnętrzny potwór domaga się ofiar  – mówię oczywiście po włosku i żegnając ich wszystkim ironicznym uśmieszkiem, odchodzę, kręcąc biodrami jak rasowa modelka.

> < > < > < > < > < > < > < > < > <

Chyba nie jest tak krótko, co? ;D

Dodaję teraz, ale nie wiem, kiedy poinformuję. Mam dziś lekkie urwanie głowy i masę nauki, także.. Co myślicie o wprowadzeniu Michała? Dogadają się? Co się wydarzy? Jakieś teorie? 

Czytasz? Skomentuj, proszę. ;)

4 komentarze:

  1. Ja się tu chciałam zastanawiać co to za siatkarz, a ty mnie już oświecasz. Jestem ciekawa czy on zmieni chociaż trochę charakter Anki.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, ten rozdział rzeczywiście był dłuższy. Co nie oznacza oczywiście, ze długi. Ja zawsze będę na to narzekać, ale doskonale wiesz, że Twoją twórczość mogłabym czytać i czytać, więc... ;D
    Powiem tyle - nie spodziewałam się, że masz zamiar wprowadzić tutaj wątek siatkówki! :D Wiem, po poprzednim opowiadaniu, że to Twoja miłość, ale tutaj się tego nie spodziewałam. Ciekawa jestem jak to się dalej potoczy, bo nie sądzę, że znajomość Anny i Michała będzie przelotna i nic nie znacząca. Wyczuwam tu raczej wiele spięć, ironii i innych tego typu momentów, które w Twoim wydaniu są zniewalające! Poza tym już na pierwszy rzut oka widać, że Michał nie jest cichym, grzecznym chłopaczkiem i jest w nim sporo ostrego, niepokornego charakterku. To może być naprawdę wybuchowe połączenie.

    "Twój jad wypala mi dziurę w sercu. Jak możesz być taka okrutna? " - padłam, przysięgam! :D Anna jest po prostu mistrzynią;D

    A co do rozmowy... Ja nawet nie chcę myśleć jak wyglądałaby mina Adama na żywo w takiej sytuacji. Śmiać mi się chciało już id samego początku, gdy tylko napisałaś, że Anna zna włoski. Zakończyła tą rozmowę iście w swoim stylu, zostawiając facetów zapewne z takimi burakami na twarzach, że aż miło. W sumie to chyba na rękę jej było, że ją obgadywali. Przynajmniej mogła dopierdzielić jak lubi najbardziej i po raz kolejny pokazać, że z każdej sytuacji wyjdzie z podniesioną głową;D

    Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Nawet nie wiesz, jak ja się cieszę, że Anka jednak wycofała się w porę. Tak w sumie to współczuję Adamowi, bo ten facet naprawdę ma ciężką pracę! Nie zdziwiłabym się, jakby większą część swojej pensji przeznaczał na psychologa...
    Anka była nawet znośna! Pomijając końcówkę, rzecz jasna :) Ona jest niemożliwa, a jej styl nie do podrobienia! Ja naprawdę nie wiem, skąd Ty bierzesz teksty dla tej postaci ale wątpię, żeby to zadanie należało do prostych. To o potworze domagającym się ofiar mnie rozwaliło! Serio, i mam teraz jeszcze większą głupawkę niż wcześniej xD
    No i jestem cholernie ciekawa, co też ty wymyślisz z tym Michałem! Podejrzewam, że z twoim zamiłowaniem do siatkówki na jednym siatkarzu może się nie skończyć :P I czy on sobie poradzi z tymi jej ciągłymi docinkami? Chociaż, jeśli człowiek potrafi stosownie odpowiedzieć, to nie musi być to aż takie trudne :P
    No i podoba mi się długość. Co prawda mogło być jeszcze lepiej, ale jest dobrze :)
    Ściskam! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Wreszcie się spotkali! Wiedziałam, że to nie będzie miłe spotkanie, ale i tak nie spodziewałam się, że oboje aż tak pokażą pazurki :D

    OdpowiedzUsuń